Czy można obawiać się sukcesów?
Dlaczego ktokolwiek miałby obawiać się sukcesu?
W moim pojęciu sukces oznacza, że osiągnęliśmy coś, co było dla nas ważne i upragnione; dla każdego może to być coś innego: awans, wysoka pozycja społeczna, życie rodzinne, pieniądze, podróże, itd. Jak to więc możliwe, żeby obawiać się tego stanu i nieświadomie powodować, aby się nie wydarzył?
Podłoże tych obaw może być wielorakie. Dotyczy częściej kobiet, niż mężczyzn, co wynika głównie ze stereotypowych przekazów kulturowych o dominacji mężczyzn czy społecznym przyzwoleniu na ich dążenie do osiągnięć.
Nie tak dawno udzielałam wywiadu w audycji radiowej związanej z zagadnieniem perfekcjonizmu, o którym traktuje moja książka. Kiedy dotknęłam tematu prokrastynacji, a więc zgeneralizowanego odkładania spraw na nieokreślone później, dziennikarka postawiła pytanie o źródła takiej postawy. Wymieniłam kilka przyczyn, takich jak awersja do wykonywania określonych zadań, problemy w podejmowaniu decyzji, brak motywacji, lęk przed niepowodzeniem, a także lęk przed sukcesem. Nie jest zaskoczeniem, gdy ktoś unika nieprzyjemnych czynności. Zwlekanie z zapłaceniem rachunków czy podjęcie trudnej rozmowy z szefem raczej nie należy do miłych i oczekiwanych wydarzeń. Konsternację wywołało jednak moje stwierdzenie, że powodem odkładania spraw może być również lęk przed sukcesem. Paradoksalnie, boimy się sukcesów i jest to jedna z najczęstszych przeszkód na drodze do osiągania celów. Obawa ta jest trudniejsza tym bardziej, że z reguły pozostaje nieuświadomiona. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że mogą sami sabotować swoje dążenia do upragnionych planów! Co więcej, uważam że lęk przed sukcesem jest często zamaskowany przez lęk przed porażką. Wydaje nam się, że boimy się niepowodzeń, gdy tymczasem często jesteśmy blokowani przez możliwość spełnienia naszych marzeń. Dlaczego tak się dzieje?
Przyczyny lęku przed powodzeniem
Zakładając, że na sukces trzeba zapracować, najczęstszą obawą jest lęk przed mniejszą ilością czasu na życie towarzyskie, bliższe relacje z rodziną, większy stres. Znaczące osiągnięcie często pociąga za sobą odpowiedzialność i kolejne, wyższe oczekiwania ze strony otoczenia, którym możemy nie sprostać. Dość często ma miejsce nieuświadomiony lęk dotyczący tego co będzie „tam na górze”, gdy już osiągniemy i skonsumujemy nasz sukces. Czy będziemy wówczas tą samą osobą? Czy pozostaną z nami ci sami przyjaciele i znajomi? Może cynizm i zazdrość innych spowoduje, że będziemy samotni? Może będziemy otoczeni przez wielu ludzi, ale nieszczerych, liczących na naszą pomoc i wsparcie? Kiedy osiągniemy nasz wymarzony cel, pojawia się lęk o pozostanie na tej pozycji. Istotne okazuje się wówczas nieustanne chronienie naszego statusu , miejsca w społeczeństwie, gdyż upadek w razie popełnienia błędu jest zazwyczaj trudny. A im wyższa wysokość, tym upadek bardziej bolesny. Pojawia się problem podobny do tego, który odnajdziemy w przypowieści o człowieku, który nosił swoje złoto i kosztowności w worku. Całe jego życie było podporządkowane pilnowaniu tego worka z majątkiem. Człowiek ów nie mógł nawet zasnąć, bo wciąż pilnował swojego dobytku. Któregoś razu postanowił zdrzemnąć się i zawiesił worek ze złotem nad swoją głową. Nigdy się już nie obudził, bo podczas jego snu worek upadł, zabijając bogacza.
Pomimo jasno postawionych celów i znajomości drogi, często wybieramy pozostawanie w miejscu, bo tak jest bezpieczniej i wygodniej. Tym samym dotykam tu kwestii wyjścia z tzw. strefy komfortu.
Z reguły nie lubimy zmian, nie wiemy jak jest „tam na górze”, a tutaj chociaż czasem niewygodnie i coś nas uwiera, to jednak wiemy czego się spodziewać. W bardziej ekstremalnych przypadkach lęk przed zmianą dochodzi do etapu: „wolę znane piekło od nieznanego nieba”. Strach przed sukcesem może wynikać również z lęku przed utratą życiowych celów i marzeń. W dążeniu i oczekiwaniu jest pewne napięcie; boimy się że po osiągnięciu celu będziemy „wypaleni” i utracimy sens. Nierzadko hamują nas również wątpliwości czy postawione cele są naszymi celami, czy drabina planów i zamierzeń jest przystawiona so właściwej ściany. Czy mój cel jest zgodny z moim system wartości, czy wypływa z mojej głębi czy raczej został narzucony przez społeczeństwo, otoczenie, bliskich? Czy moje pragnienie będzie trwało w czasie czy istnieje ryzyko, że w połowie drogi zorientuję się, że tak naprawdę chcę czegoś innego? Jeśli długo zwlekaliśmy z osiągnięciem upragnionego celu, to zwycięstwo może w nas powodować uczucie żalu i poczucia winy, że nie zrobiliśmy czegoś wcześniej, że może nie było to tak trudne jak sądziliśmy? Mnogość tych pytań i wątpliwości powoduje, że wielu z nas woli pozostać w dobrze znanej sobie przestrzeni, niż zacząć działać.
Jak rozpoznać w sobie lęk przed osiągnięciami?
Zadaj sobie pytanie czy wizja Twojego sukcesu powoduje w Tobie obawy przed pogorszeniem jakości Twojego życia na którejś płaszczyźnie? Jeśli nosisz w sobie założenie, że osiągnięcia zniszczą Twój związek, będziesz gorszym rodzicem albo kimś permanentnie zestresowanym, to dlaczego miałbyś wybrać sukces? Wówczas wizja sukcesu w rzeczywistości przypomina wizję porażki. Antidotum może być stworzenie nowej wersji sukcesu, w której zachowasz dotychczasowe, cenne dla siebie wartości. Zastanów się, czy nosisz w sobie myśli, że nie zasługujesz na sukces, że jest on zarezerwowany dla innych, lepszych od Ciebie i takim myśleniem udaremniasz swoje marzenia. Może czujesz się nieswojo, bo Twoi bliscy nie odnieśli podobnych sukcesów i chcesz pozostać wobec nich lojalny. Wówczas zbyt często możesz iść na kompromis i odkładać ważne dla siebie sprawy, mogące prowadzić do uznania. Czy mówisz o swoich zamierzeniach głośno? Łatwiej jest do czegoś dążyć, gdy bliscy wiedzą o Twoich celach i mogą Cię w tych dążeniach wspierać.
Czy warto podążać za swoją wizją sukcesu?
Szewc bez butów chodzi i sama stoję obecnie przed dylematem. Z jednej strony wiem, że szczęśliwym jest człowiek, który kocha swoją pracę. Wyznaję zasadę: jeśli praca jest dla Ciebie pasją, a pasja pracą, jesteś spełniony. Z drugiej strony, jako wykształcony psycholog wiem, jakie ostrzeżenie i pułapka tkwi w tym założeniu. Brzmi ono: jeśli masz pasję, to nie zamieniaj jej na swoją pracę, ponieważ wówczas zamieniasz swoją motywację wewnętrzną na zewnętrzną. Tym samym istnieje ryzyko, że w dłuższej perspektywie Twoja pasja przestanie Cię uskrzydlać. Kto pomoże mi rozwikłać tę trudną kwestię ? A może te pytania powoduje we mnie po prostu mój lęk przed sukcesem?